Kołobrzeg 301km w jeden dzień
d a n e w y j a z d u
301.25 km
3.00 km teren
12:42 h
Pr.śr.:23.72 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's magnus
Dziś wstałam o godzinie 8.00 i już z samego rana zapowiadał się upalny dzień, który wcale nie jest korzystny dla cyklistów:) Sebastian i Darek dotarli do mnie z Trzemeszna przed godziną 17tą. Oczywiście po dotarciu chłopaków zaczęły się śmiechy-chichy , zrobiło się miło i w ogóle nie chciało się jechać tym bardziej,że temperatura miała ponad 30stopni. Ale niestety trzeba było ruszyć tyłki i zmierzyć się z naszym zadaniem…
…i tym o tym sposobem zmotywowani optymizmem ruszyliśmy w kierunku Kłecka.
Rozgrzewka-dla zdrowia :P
Jedziemy do Kołobrzegu © nataliza
Jedziemy do Kołobrzegu © nataliza
Nasz wspólny odpoczynek z połączeniem produkcji MOCNEJ KAWY do której każdy włożył swój wkład. Natalka podała kawę. Orzeł czyli Darek zaserwował wodę, a Sebastian miał swoją machinę do produkcji gorącej wody. Po połączeniu wszystkiego powstała mocna kawa. Gdyby był czwarty kompan może było by i mleczko.
Jedziemy do Kołobrzegu © nataliza
Jedziemy do Kołobrzegu © nataliza
Jedziemy do Kołobrzegu © nataliza
Jedziemy do Kołobrzegu © nataliza
Jedziemy do Kołobrzegu © nataliza
Jedziemy do Kołobrzegu © nataliza
Przy tej naszej pięknej, wymarzonej, przewspaniałej, przepięknej i w ogóle przecudownej miejscowości byliśmy ok. 9.10
Kołobrzeg © nataliza
…ale to nie jest trasa docelowa. Przed nami było jeszcze jakieś 15km., które niestety, ale już pedałowało się nudno, a do tego robiło się coraz bardziej gorąco.
Ale daliśmy radę i nastał zasłużony odpoczynek.
O dziwo prawdziwi mężczyźni jeszcze nie wygineli, którzy odciążają kobiety (kobiety“mutanty” –podobno) od noszenia takich rowerowych konstrukcji.
Kołobrzeg © nataliza
Po plażowaniu trochę siły niestety opadły. Pogoda niesamowicie upalna. Jeszcze nigdy nie doświadczyłam takiego skwaru nad morzem.
Kołobrzeg © nataliza
Kołobrzeg © nataliza
Zjedliśmy obiadek i udaliśmy się na dworzec kolejowy. Droga powrotna do domu okazała się być makabrą.
…i zdałam sobie tak naprawdę sprawę, że komfort jazdy rowerem był znacznie lepszy niż pociągiem, który przypominał swoim wnętrzem suchą saunę.
Jestem dumna z siebie, a także moich z moich towarzyszy za taki wyczyn rowerowy. Jest to moja życiówka, której chyba nigdy nie pokonam.
…ale jak to się mówi nigdy nie mów nigdy.
Kategoria 301 km w jeden dzień
komentarze
pozdrawiam
A z tym mutantem to żartowałem !!! :P Kobieta była w potrzebie to pomogłem :> Nawet nie wspomniałaś że przez większość trasy ciągnąłem Cię za rękę haha :P
Eeee pokonasz tą swoją życiówkę - ja tam w Ciebie wierzę i pewno 400 km kiedyś może i się pojawi :) Teraz trzeba wymyślić jakąś nową życiówkę, ale w pionie - może wjazd na Śnieżkę albo Rysy? :P